Cztery gole w spotkaniu przeciwko Deportivo la Coruña – lepszego prezentu na 29. urodziny nie mógł sobie wymarzyć Dado Pršo. Na Stade Louis II mecz zakończył się hokejowym rezultatem. AS Monaco wygrało z Deportivo la Coruña 8:3.
Francuski sportowy dziennik, „L’Equipe” nazwał mecz z 5 listopada „wieczornym szaleństwem”. Tak, był to szalony wieczór, nieczęsto bowiem zdarza się by w jednym spotkaniu padło aż 11 bramek.
Mało kto się spodziewał, że na Stade Louis II otworzy się worek z bramkami. W pierwszym grupowym starciu obu ekip gol Diego Tristána zapewnił Deportivo la Coruña skromną wygraną, dzięki której Hiszpanie zameldowali się na pierwszej lokacie w grupie C. Już w 2. minucie Jérôme Rothen dał przeciwnikom do zrozumienia, że wynik z pierwszego spotkania się nie powtórzy. Francuz wykorzystał niefrasobliwość obrońcy Deportivo i lobem otworzył wynik meczu.
Kto wie jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby chwilę później Flavio Roma nie zatrzymał Sergio Gonzáleza? Niewykorzystana „setka” Hiszpanów zemściła się kilka minut później. Jérôme Rothen idealnie przerzucił piłkę nad obrońcami, do futbolówki dopadł Ludovic Giuly, który minął bramkarza i posłał piłkę do siatki.
W 26. minucie show rozpoczął Dado Pršo, który w wyjściowym składzie zastąpił kontuzjowanego Fernando Morientesa (Hiszpan oglądał mecz z trybun w towarzystwie byłego kolegi z Realu Madryt – Raúla). Chorwat wykorzystał centrę z rzutu rożnego Jérôme Rothena i podwyższył wynik spotkania na 3:0. Po kolejnych czterech minutach Dado Pršo wykorzystał błąd obrońców i strzałem głową ponownie pokonał bramkarza Deportivo.
Hiszpanie w ostatnich minutach pierwszej połowy poszli na wymianę ciosów. Niezwykle aktywny w szeregach gości był Diego Tristán, który zmniejszył rozmiary porażki w 39. minucie. Deportivo poszło za ciosem i w 45. minucie Lionel Scaloni dobił strzał Juana Valeróna. Ostatni akcent pierwszej połowy należał jednak do Dado Pršo, który w doliczonym czasie gry skompletował hat-tricka.
W pierwszej odsłonie spotkania AS Monaco oddało na bramkę gości sześć strzałów, z czego pięć odnalazło drogę do siatki. Na drugą połowę zamiast José Moliny między słupkami bramki Deportivo la Coruña stanął Gustavo Munúa, który skapitulował już po 2. minutach gry. Jaroslav Plašil fenomenalnym strzałem z 40 metrów zdobył dla swojej ekipy szóstą bramkę. Po chwili ponownie o sobie przypomniał Dado Pršo, który po kolejnej asyście Jérôme Rothena trafił na 7:2. Tym samym chorwacki snajper został dopiero trzecim w historii graczem, po Marco van Bastenie i Simone Inzaghim, który zdobył cztery bramki w jednym spotkaniu Champions League.
W 52. minucie ponownie przebudził się Diego Tristán, który po ładnej indywidualnej akcji zdobył swoją drugą bramkę. Kwadrans później na 8:3 trafił Édouard Cissé. Więcej bramek na Stade Louis II w tym szalonym spotkaniu już nie padło.
Ta noc należała do Dado Pršo. – trener powiedział mi, że dostanę dzisiaj prezent urodzinowy – nie mógłbym sobie wymarzyć wspanialszego podarunku. Strzelałem po dwie bramki w jednym spotkaniu, ale nigdy nie ustrzeliłem hat-tricka, a co tu mówić o czterech bramkach –.
Faza grupowa, 4. kolejka (Stade Louis II, Monaco. 05-11-2003)
AS Monaco – Deportivo la Coruña 8:3 (5:2). Bramki: Rothen 2′, Giuly 11′, Dado Pršo 26′, 30′, 45+2′ i 49′, Plašil 47′, Cissé 67′ – Tristán 39′ i 52′, Scaloni 45′.
AS Monaco: Flavio Roma, Gaël Givet, Sébastien Squillaci, Julien Rodriguez, Patrice Evra (Hugo Ibarra 83′), Lucas Bernardi, Jérôme Rothen, Jaroslav Plašil (Akis Zikos 67′), Édouard Cissé, Ludovic Giuly, Dado Pršo (Emmanuel Adebayor75′).
Trener: Didier Deschamps
Deportivo la Coruña: José Molina (Gustavo Munúa 46′), Manuel Pablo (Pedro Munitis 46′), Nourredine Naybet, Lionel Scaloni, Jorge Andrade, Enrique Romero, Mauro Silva, Sergio González (Walter Pandani 60′),Juan Valerón, Diego Tristán, José Amavisca.
Trener: Javier Iruretagoyena Amiano
Sędzia: Terje Hauge
źródło: ASMonaco.pl