Kolejny remis niczym jak kolejna porażka. AS Monaco znów rozczarowało swoich kibiców remisując trzeci ligowy mecz.
Mecz na Stade Louis II był ciekawy choćby ze względu na fakt, iż kibice oglądali aż dwa samobójcze gole. Pierwszy z nich padł już w czwartej minucie gry, kiedy piłkę do własnej siatki skierował niefortunnie Emmanuel Imorou. Bramkę przyznano ostatecznie jemu, a nie oddającemu strzał Berbatovowi.
Monaco starało się kontrolować grę, ale swoje okazje mieli także przyjezdni. Caen dopięło swego tuż po przerwie, kiedy po mocnym strzale z ostrego kąta na listę strzelców wpisał się Bengali Koita.
Ku zaskoczeniu gospodarzy, beniaminek zdołał pójść a ciosem i objąć w 59. minucie objąć prowadzenie. Stało się to za sprawą Geoffreya Kondogbii, który… zaskoczył swojego bramkarza, lobując go po uderzeniu głową. Gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale ostatecznie musieli zadowolić się remisem. Wynik na kwadrans przed końcem spotkania ustalił Joao Moutinho.
Tym samym sytuacja w tabeli Ligue 1 pod względem AS Monaco nie uległa zmianie, szansę na wysokie lokaty dalej są, ale przy takim nieszczęściu bądź nieudolności naszych graczy nie jesteśmy wstanie powiedzieć czy nasza sytuacja się poprawi, choć na to liczymy i wierzymy.
AS Monaco – SM Caen 2:2 (1:0)
1:0 Imorou (sam.) 4′
1:1 Koita 50′
1:2 Kondogbia (sam.) 59′
2:2 Moutinho 74′
Sam jest ciekaw jak to będzie dalej bo po tym meczu jest tak jak było.